
POWOŁANIE DO MAŁŻEŃSTWA
wcale nie „gorszy” sakrament
Choć w kręgach katolickich mówi się dużo o rozeznawaniu powołania między innymi do małżeństwa, to wciąż mamy poczucie, że małżeńskie powołanie postrzegane jest w kategoriach powołania „gorszego”. Tym bardziej poza Kościołem, gdzie pójście za Bogiem kojarzone jest najczęściej z pójściem do klasztoru, a na małżeństwo rzadko patrzy się w kategoriach służby Bogu w drugim człowieku.
P. Zbigniew Nosowski w książce „Parami do nieba” dużo uwagi poświęca istniejącemu
w tym względzie w Kościele napięciu:
„Z jednej strony mamy spojrzenie, które deprecjonuje małżeństwo i traktuje je jako drogę
(w najlepszym wypadku) mniej doskonałą dla chrześcijanina. Z drugiej strony mamy uznanie małżeństwa za jeden z sakramentów, czyli szczególnie uprzywilejowanych dróg działania łaski Bożej, oraz (czasami bardzo nieśmiałe) próby ukazania pozytywnej roli małżeństwa w drodze do świętości”.
Dlatego trzeba to napięcie niwelować i mówić o tym, że małżeństwo jest piękną drogą do świętości i jest tak samo drogą powołania jak np. droga życia zakonnego.
Wiecie, że zanim się poznaliśmy – Robert był na formacji zakonnej, a ja także zastanawiałam się nad tą drogą? Spotykaliśmy się z tym, że było to odbierane jako zupełna przesada i pewnego rodzaju szaleństwo. Natomiast nasze późniejsze decyzje o drodze małżeńskiej były przyjmowane z wyraźną ulgą, jakby był to objaw opamiętania się i normalizacji. Rozumiemy to, bo zmiana życia jaka dokonuje się przez małżeństwo nie wydaje się tak radykalna jak zmiana życia po ślubach zakonnych. Bardzo się jednak kłóciło z naszym wnętrzem, bo już wtedy zależało nam, aby małżeństwo nie było postrzegane jako droga, w której zakłada się pewnego rodzaju oddalenie od Boga.
Bł. Sandra Sabattini, która rozeznała powołanie do małżeństwa i którą określa się dziś jako „świętą narzeczoną”, pisała:
„Nie dokonałam «radykalnego wyboru», a jednak to mnie nie usprawiedliwia; przeciwnie: każe przeżywać zwyczajne życie w jeszcze bardziej radykalny sposób”.
Pójście drogą małżeńską nie jest sprzeczne z pójściem za Chrystusem – nie zwalnia z radykalnego życia Ewangelią, tym bardziej do niego zachęca.
„On rzekł do nich: «Kielich mój pić będziecie (…) kto by między wami chciał stać się wielkim, niech będzie waszym sługą.
A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem waszym, na wzór Syna Człowieczego,
który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu»”.
Mt 20, 23-28
Podczas naszej Mszy ślubnej uderzył nas mocno pewien moment. Podczas Komunii Świętej zdałam sobie sprawę, że pierwszy raz piję Krew Pana Jezusa prosto z Kielicha. Zrozumieliśmy, że to tak jakby Pan mówił, że właśnie poprzez Sakrament Małżeństwa, przez tę konkretną drogę powołania, możemy mieć w sposób szczególny udział w Jego życiu… że właśnie teraz, od tego momentu, możemy pić z Jego Kielicha.
Pić z Jego Kielicha, czyli mieć udział w życiu Boga – to droga każdego chrześcijanina. Piję z Kielicha gdy służę, gdy oddaję swoje życie dla drugiego człowieka. Każde powołanie człowieka: czy to do Kapłaństwa, życia zakonnego, życia małżeńskiego, czy życia w celibacie – to droga miłości i służby dla innych. To konkretny wybór Miłości sprawia, że mogę pić z Jego Kielicha.
Droga powołania człowieka na różny sposób urzeczywistnia na ziemi życie Boga, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby oddać Swoje życie dla innych. W małżeństwie to droga wzajemnej służby współmałżonków jak i ich wspólna służba jako jednego ciała dla Boga i ludzi.
O tym, że droga małżeńska jest powołaniem mówił święty Jan Paweł II. W wywiadzie „Przekroczyć próg nadziei” można przeczytać jego świadectwo o Słudze Bożym Jerzym Ciesielskim, którego życie bardzo pięknie ukazywało, że wybór małżeństwa jest Bożą drogą:
„Również małżeństwo jest powołaniem, jest darem od Boga. Nie zapomnę nigdy tego chłopca, studenta politechniki w Krakowie, o którym wszyscy wiedzieli, że zdecydowanie dąży do świętości. Miał taki program życia. Wiedział, że jest «stworzony do większych rzeczy», jak kiedyś wyraził się św. Stanisław Kostka. A równocześnie nie miał żadnych wątpliwości, że jego powołaniem nie jest ani kapłaństwo, ani życie zakonne. Wiedział, że ma być świeckim. Pasjonowała go praca zawodowa, studia inżynierskie. Szukał towarzyszki życia i szukał jej na kolanach, w modlitwie. Nie zapomnę nigdy tej rozmowy, w której powiedział mi po specjalnym dniu skupienia: «Myślę, że to ta dziewczyna ma być moją żoną, że Pan Bóg mi ją daje». Jak gdyby nie szedł za głosem tylko własnych upodobań, ale przede wszystkim za głosem Boga samego. Wiedział, że od Niego pochodzi wszystko dobro i wybrał dobrze. Mówię o Jerzym Ciesielskim, który stracił życie w tragicznym wypadku w Sudanie, gdzie został zaproszony z wykładami na uniwersytecie, i którego rozpoczęto proces beatyfikacyjny”.

Postrzeganie małżeństwa jako „gorszego” powołania może wiązać się z myśleniem, że oddanie się Bogu w pełni jest możliwe jedynie na drodze celibatu. A tymczasem miłość małżeńska w żaden sposób nie przeszkadza w miłości do Boga – wręcz przeciwnie. Oddając się współmałżonkowi oddajesz się pełniej Bogu – wchodzisz z zaufaniem we wszystko to, co dla ciebie ma i decydujesz się być wiernym pomimo wszystko. Wytrwanie w miłości małżeńskiej to wierność i służba Bogu.
To ciekawe, że wiele cytatów ze Słowa Bożego, które wcześniej odnosiliśmy do Boga, później odnosiliśmy także w naszej relacji małżeńskiej do siebie nawzajem 🙂
W waszej relacji małżeńskiej na mocy sakramentu uobecnia się Bóg i im bardziej o tę relację walczycie i ją udoskonalacie, tym bardziej stajecie się pięknym obrazem miłości Trójcy Świętej 🙂 Więź małżeńska staje się miejscem, w którym macie doświadczać Boga w sposób szczególny i jest waszą drogą do wyżyn świętości.
Zwróćmy uwagę, że (tak jak zauważał kard. Stefan Wyszyński) tylko dwa powołania: małżeństwo i kapłaństwo są umocnione sakramentem. Sakrament jest widzialnym znakiem niewidzialnej łaski. Małżeństwo jest szczególnym powołaniem… szczególną łaską, która nas przemienia w dosłownym znaczeniu. W momencie przyjęcia sakramentu małżeństwa (tak jak i kapłaństwa) zmienia się tożsamość dotychczasowych narzeczonych – stają się mężem i żoną – są już innymi ludźmi – zostają poświęceni Bogu i mają stać się w Nim „jednym ciałem”.
O. Ksawery Knotz w książce „Obudzić sakrament małżeństwa” pięknie pisze o tym, że małżonkowie po przyjęciu sakramentu „nie są tymi samymi świeckimi katolikami, co przed przyjęciem sakramentu”.
Pamiętamy, że gdy po naszym ślubie emocje opadły i wróciliśmy już do domu, mieliśmy pewne wewnętrzne odczucie, że coś się zmieniło. I wiadomo, że się zmieniło, bo już byliśmy mężem i żoną i nie trzeba było nigdzie wieczorem już jechać, tylko mogliśmy zostać razem w domu… ale to było coś głębszego, czego nie potrafiliśmy nawet nazwać. Nie myśleliśmy wtedy jeszcze w kategoriach „ontologiczna zmiana tożsamości” 😅, ale teraz mamy poczucie, że gdzieś głęboko w sercu właśnie tę zmianę zarejestrowaliśmy 🙂

***
Powołanie małżeńskie skrywa w sobie ogromne i piękne skarby, które naprawdę warto odkrywać. Mamy nadzieję, że coraz więcej osób będzie zdawać sobie sprawę z tej głębi jaką niesie ze sobą sakrament małżeński i więź małżonków. Przede wszystkim bądźmy pełni wdzięczności daru jakim jest łaska sakramentu małżeństwa, ale o tym już w kolejnych tekstach 🙂